To znalezisko jeży włosy na głowie, a z drugiej strony jest niesamowicie ciekawe. Czy mamy do czynienia ze szczątkami ofiar hitlerowskich zbrodni?
W magazynie przy ulicy Jana Stelli-Sawickiego natrafiono na niecodzienne przedmioty. W jednym z pudeł znaleziono papierową torbę podpisaną jako „prochy ofiar Treblinki”, metalową urnę z napisem „Sachsenhausen” i zbiór książek historycznych.
Pudło z książkami i prochami miało trafić na śmietnik, a ciężka metalowa urna – na złom. Odkupił je jednak jeden z mieszkańców miasta, który dopatrzył się w pamiątkach wartości historycznej. O sprawie dowiedział się krakowski IPN, który teraz bada znalezione przedmioty.
„Czekamy na weryfikację szczątków przez zakład medycyny sądowej . Będziemy zabiegać o to, aby zostały godnie pochowane”
– powiedział dr Maciej Korkuć z IPN.
Prawdopodobnie rzeczy do magazynu trafiły po likwidacji Towarzystwa Opieki nad Majdankiem – stowarzyszeniem, które upamiętniało ofiary niemieckich obozów koncentracyjnych, a swój oddział miało także w stolicy Małopolski. Urna odnaleziona w rzeczach bardzo przypomina pamiątkowe urny, w których chowano szczątki osób zamordowanych przez Niemców w obozach koncentracyjnych. Z tego powodu pracownicy IPN są niemal przekonani o autentyczności znaleziska.
Wciąż pozostaje otwarte kilka pytań: czy znalezione prochy to faktycznie pozostałości ofiar II Wojny Światowej i co robiły przez tyle lat niepochowane? A także jak wiele podobnych cennych znalezisk mogło trafić wcześniej na śmietnik, bo nikt obeznany nie miał możliwości ich obejrzeć?
fakt.pl/foto:screenshot