„Narozrabiałem. Żonę zabiłem” – powiedział dyspozytorowi karetek, gdy po trzech dniach od mordu postanowił go zgłosić. Dariusz Ch. po alkoholu zamieniał się ze wzorowego męża w bestię. Ten jeden raz był jednak wyjątkowo makabryczny.
Mężczyzna zakatował na śmierć swoją 52-letnią żonę w listopadzie 2017 roku. Bił ją po głowie, twarzy, klatce piersiowej. Całym ciężarem swojego ciała dociskał jej żebra i brzuch prowadząc do licznych złamań i urazów, m.in. uszkodzeń jelita cienkiego. Kobieta umierała w mękach. Nie wiadomo, co spowodowało taką furię męża.
Po trzech dniach wytrzeźwiał i otrzeźwiał na tyle, że zadzwonił po karetkę pogotowia. Jednak jego żona od dawna już nie żyła. Potem na przesłuchaniu wyparł się wszystkiego i tłumaczył, że żona upadła w łazience i uderzyła głową o zlew, a potem jeszcze na dokładkę spadła z łóżka. Ale jego wyznanie telefoniczne zostało nagrane i stanowi ważny dowód w sprawie. Sąsiedzi nie mogli uwierzyć – mieli go za wzorowego męża.
ZOBACZ: Podkarpacie: horror 14-latki. Starszy brat z kolegami przez lata robili jej straszne rzeczy:
Sąd Okręgowy w Łodzi uznał go za winnego i skazał na 15 lat pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Co ciekawe apelację zamierzają złożyć jego córki, które uważają, że wyrok jest zbyt łagodny.
o2.pl/ foto:screenshot