W ostatnich dniach wiele już napisano o zbrodni w Gdańsku. Bardzo często komentatorów i zwykłych zjadaczy chleba zastanawiało jak to możliwe, że po scenie WOŚP biegał człowiek z nożem, a wszyscy dookoła zdawali się nie widzieć i nie rozumieć co się dzieje.
Eksperci ds. bezpieczeństwa zwracali uwagę, że na scenie panował tłok, grała muzyka, świeciły światła i pirotechnika. W takich warunkach percepcja ludzka zmienia się i trudno uchwycić coś, co trwa raptem kilka sekund. Ludzie pod sceną nie wiedzieli, co stało się na ich oczach, a co dopiero osoby stłoczone na samej scenie. Relacja kierownika sceny WOŚP to potwierdza.
To nie wyglądało na początku tak źle. Usłyszałem, że prezydent źle się poczuł. I zobaczyłem go siedzącego na podeście gitarowym. Podszedłem, usiadłem koło niego, objąłem go ręką i zacząłem się go pytać, czy coś się stało
– powiedział Adam Ilczyszyn w rozmowie z prowadzącymi „Dzień Dobry TVN”.
Wyglądał jakby po prostu cukier mu spadł, jakby mdlał. Zdążył spojrzeć na mnie i zaczął się. W tym momencie podbiegła sanitariuszka, zaczęliśmy go układać w pozycji bezpiecznej. Wtedy ktoś krzyknął, że został dźgnięty nożem. Ja w ogóle tego nie widziałem.
– kontynuuje Ilczyszyn. Wtedy dostrzeżono dwie duże rany, które jeszcze nie krwawiły zbyt obficie, lub po prostu krew spływała pod ubraniem prezydenta. Sytuacja zaczęła robić się dramatyczna. Trzeba było rozpocząć reanimację i zatamować krwawienie. Wkrótce pojawiły się karetki z ratownikami medycznymi.
Prezydent zmarł następnego dnia w szpitalu. Prokuratura bada całą sprawę, również wątki dotyczące zabezpieczenia imprezy. Zeznania osób takich jak Ilczyszyn i innych organizatorów i najbliższych świadków będą z pewnością bardzo ważne.
fakt.pl/ foto: screenshot youtube