Nareszcie, stało się jasne, jak Stefan W. zdobył przepustkę i wdarł się na scenę podczas puszczania światełka do nieba. Identyfikator, znaleziony przy zabójcy, okazał się podrobiony i nie jest oryginalną plakietką, którą otrzymywali dziennikarze od organizatorów tegorocznej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Według naszej oceny to nie jest nasz identyfikator. Możliwe, że mężczyzna sam wykonał dla siebie plakietkę, ale to już ustala policja. My nie widzieliśmy tej plakietki. Każdy przedstawiciel mediów był zobowiązany do noszenia identyfikatora na szyi, na smyczy. Plakietki nie były imienne – powiedział dla trojmiasto.wyborcza.pl Wawrzyniec Rybak z Regionalnego Centrum Wolontariatu. Policja jest w posiadaniu listy osób, związanych z mediami, którym wydano takie plakietki. Pewne już jest, że podróbkę można było rozpoznać na pierwszy rzut oka. Niestety, nikt nie zwrócił na to uwagi, a Stefan W. w swoim szaleńczym biegu, wpadł na scenę i zabił publicznie Pawła Adamowicza.
ZOBACZ:[WIDEO] Ukradł puszkę WOŚP i chciał użyć noża. Wtedy, wkroczyli oni!
Na identyfikatorze mordercy, na białym tle znajdował się niebieski napis „media”. Poniżej były znaki organizatorów i sponsorów wydarzenia. Oryginalny identyfikator wyglądał inaczej. Był na białym tle, a dla każdej z grup działających na WOŚP, była inna kolorystyka. Na plakietce dla mediów była niebieska karuzela, a pod nią niebieski prostokąt z białym napisem „media”.
źródło: o2.pl , trojmiasto.wyborcza.pl
fot. facebook.com