Tragedia w Koszalinie: jedna z dziewczynek przed śmiercią dodzwoniła się do taty, prosiła o jedno

W miniony piątek w Koszalinie wydarzyła się potworna tragedia. Pięć dziewczyn ze szkoły podstawowej nr 18 zginęło w pożarze w tzw. escape roomie. Teraz na jaw wychodzą coraz to nowe, straszliwe okoliczności zdarzenia. Jedna z piętnastolatek przed śmiercią dodzwoniła się do swojego taty.

Wiemy już, że wstępną przyczyną śmierci dziewczyn było zatrucie tlenkiem węgla. Gdy pod drzwiami escape roomu wybuchł pożar, od początku wiedziały, że są zagrożone. Nie mogły wyjść, bo w drzwiach brakowało klamki, którą musiały odnaleźć w ramach zadania. Zaś pożar odciął pracownika od pomieszczenia, w którym przebywały nastolatki.

 

ZOBACZ: Walczyli o życie w morzu ognia. Zobacz przerażające nagranie z wnętrza pożaru [VIDEO]

 

Jak donoszą dziennikarze „Super Expressu” dziewczynki walczyły z całych sił o przeżycie. Biły pięściami w ściany, drzwi, krzyczały. Udało im się wezwać straż pożarną, która błyskawicznie dotarła na miejsce. Jedna z nastolatek dodzwoniła się też do swojego taty. Powiedziała mu, że są zamknięte, a za drzwiami szaleje pożar. „Ratuj” – o to jedno poprosiła tatę. Niestety ,nikt nie był w stanie im pomóc. Nawet strażacy ze specjalistycznym sprzętem.

 

W związku z tragedią w Polsce ruszyły wzmożone kontrole podobnych działalności gospodarczych. Zarzuty usłyszał także właściciel feralnego escape roomu. Miejmy nadzieję, że nigdy nie dojdzie już do podobnej tragedii.

 

wp.pl/ foto: youtube.screenshot

Komentarze