Sprawa ta od 2011 roku nieprzerwanie wzbudza emocje polskiej opinii publicznej. Jedna z największych wokalistek w polskiej historii odeszła w sposób tajemniczy, kontrowersyjny i nie do końca jasny. Wiele wskazuje na to, że do jej śmierci mogła przyczynić się jej opiekunka, Elżbieta B. W kwietniu rusza kolejny proces przeciwko niej, w którym ważnym dowodem będą wyniki sekcji zwłok Villas.
Dokument ten jest utajniony, a jak podaje „Super Express” tak samo tajna będzie sama rozprawa i interpretacja wyroku. Mimo to dziennikarzom udało się dotrzeć do kilku makabrycznych szczegółów, które podają bliscy Violetty Villas.
Przyjaciółka artystki, Mariola Pietraszek ujawniła w rozmowie z „SE”, co wyczytała w dokumentach sekcyjnych:
„To było przerażające. Musiała przejść udar, bo nie miała jednej czwartej części mózgu. Pomagałam rodzinie Violetty w znalezieniu lekarza, który zinterpretuje te wyniki, i to, czego się dowiedzieliśmy, wskazuje na to, że musiała bardzo cierpieć przed śmiercią i z pewnością nie była leczona”.
Pietraszek twierdzi też, że Violetta Villas w pewnej rozmowie telefonicznej powiedziała jej, że jeśli umrze „to nie będzie to śmierć naturalna”.
Podobne wątpliwości, co do okoliczności śmierci Villas ma jej syn, Krzysztof Gospodarek:
„Dlaczego we krwi miała ogromne stężenie tlenku węgla? Czy została zaczadzona, czy ktoś palił przy niej papierosy przez kilka dni? Dlaczego miała świeże złamania kości udowej, mostka i żeber, które przy oddychaniu musiały sprawiać jej potworny ból? Mogła zostać pobita, kopnięta mogła upaść i złamać tę nogę. Nie wiem, jak było, ale wiem, kto wtedy sprawował opiekę nad moją mamą”
Niezależnie od tego, jaki będzie wyrok sądu, mamy nadzieję, że ta sprawa zostanie wreszcie wyjaśniona. Elżbieta B. została już skazana za niewłaściwą opiekę i zaniedbania, ale czy ma związek także ze śmiercią artystki? Tak wielka osobistość jak Violetta Villas zasługuje na to, aby wokół jej ostatnich chwil nie było żadnych wątpliwości i niedomówień.
se.pl