Ta historia jest naprawdę wstrząsająca. Kobieta, która przeżyła jeden z najgorszych dramatów została później potraktowana jeszcze gorzej!
34-letnia Teodora Vasquez siedzi w więzieniu od 10 lat. W 2008 roku została skazana na 30 lat za zamordowanie z premedytacją swojego nienarodzonego dziecka. Brzmi dziwnie, prawda? Ale wszystko odbyło się w majestacie prawa obowiązującego w Salwadorze.
Od 1999 roku obowiązuje tam całkowity zakaz aborcji. Nie ważne, czy dziecko jest owocem gwałtu, jest chore lub ciąża zagraża życiu matki. Za usunięcie dziecka grozi kara od 2 do 8 lat, ale często kobiety oskarżone o aborcję mają przypinane dodatkowe zarzuty.
Tak stało się z Teodorą. W 2007 roku w dziewiątym miesiącu ciąży urodziła martwe dziecko. Doszło u niej to tzw. wewnątrzmacicznego obumarcia płodu. Kobieta usiłowała wezwać pomoc, ale straciła przytomność. Według policjantów, którzy zajęli się sprawą ona sama wywołała u siebie poród, w wyniku którego dziecko zmarło. Została więc oskarżona nie tylko o aborcję, ale i o morderstwo z premedytacją. Sąd skazał ją na 30 lat więzienia.
Obrońca Vasquez dowodzi, że w trakcie procesu sądowego dopuszczono się „rażących nieprawidłowości”. Sąd ma po 10 latach od wydania wyroku zrewidować go. Oskarżona wraz z obroną wnoszą o anulowanie reszty kary.
„Płacę za przestępstwo, którego nie popełniłam” – przekonuje Teodora.
Wszystko dzieje się w momencie, gdy w salwadorskim parlamencie trwają prace nad liberalizacją prawa aborcyjnego. Być może jej historia wpłynie na podejście deputowanych do tego problemu? W tak delikatnej materii łatwo o błędy. Choć zamordowanie własnego dziecka to potworna zbrodnia, to jak pokazuje ten przykład – czasem kogoś, kto przeżył tragedię zamiast wsparcia mogą czekać dodatkowe problemy, bo przy takich przepisach bardzo łatwo o poważne zarzuty.
rp.pl