Zdaniem chińskich analityków ryzyko wybuchu wojny jest najwyższe od dziesięcioleci. Ich kraj musi się przygotować na najgorsze i zmobilizować własną armię.
Chińska prasa cytuje wypowiedzi kilku ekspertów współpracujących z najwyższymi gremiami politycznymi tego państwa, oraz emerytowanych wojskowych. Wszyscy są zgodni, co do jednego – wojnę w Korei można co najwyżej opóźnić.
„ Korea Północna to tykająca bomba. Możemy tylko opóźnić eksplozję, licząc na to, że opóźniając ją uda się zdemontować zapalnik”
– powiedział prof. Shi Yinhong, doradca chińskiej Rady Państwa
Czy za zapalnik uznaje reżim Kim Dzong Una? Najpewniej tak, bo to właśnie jego demontaż mógłby zapobiec konfliktowi. Jednak w tym momencie nie ma na to absolutnie żadnych szans. Ale kto wie, co przyniosą kolejne lata?
Wang Hongguang, były zastępca dowódcy jednego z chińskich okręgów wojskowych uważa, że wojna może wybuchnąć dosłownie w każdym momencie. Największe zagrożenie widzi w okresie do marcowych, dorocznych ćwiczeń wojsk USA i Korei Południowej. Uważa, że Chiny powinny zmobilizować silne oddziały wojskowe na pograniczu z Koreą Północną.
Bardzo niepokojące są także słowa Yang Xiyu, pracownika Chińskiego Instytutu Studiów Międzynarodowych, który uważa, że Chiny nie mają żadnej kontroli nad sytuacją na Półwyspie Koreańskim. To o tyle ponura opinia, że to właśnie Chiny bardzo często uznawano za głównego hamulcowego niektórych pomysłów reżimu w Pjongjangu.
Opinie te można podsumować słowami prof. Zhu Fenga z Uniwersytetu w Nankinie, który powiedział, że Chiny muszą być przygotowane na najgorsze – również na konflikt nuklearny. Zarówno „psychologicznie i praktycznie”.
Jeśli ważne osobistości tego mocarstwa otwarcie mówią o groźbie wojny, oznacza to, że sytuacja naprawdę jest poważna. Do tej pory tak jednoznaczne opinie z tej strony raczej się nie pojawiały. Otwarte też pozostaje pytanie jak Państwo Środka zachowa się gdy do wojny już dojdzie. Czy Kim Dzong Un będzie mógł liczyć na wsparcie Pekinu?
Wtedy może się okazać, że wojna Korei Północnej z USA będzie tylko prologiem do rozstrzygnięcia o prymat w Azji, a może i na całym świecie, pomiędzy Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Oby potęgi te nie były zainteresowane takimi obrotem spraw.
RP.pl