Policjanci ze Świdnicy odebrali jeden z najdziwniejszych telefonów w ostatnich latach. Skontaktowała się z nimi osoba podająca się za siostrę pewnego 54-letniego mężczyzny, który tego dnia miał zostać skremowany w zakładzie pogrzebowym. Kobieta twierdziła, że został zamordowany. Funkcjonariusze postanowili sprawdzić ten trop i co ciekawe – to byłaby zbrodnia doskonała, gdyby nie szybka reakcja!
28-letni Mariusz W. pokłócił się ze swoim 54-letnim ojcem. Zbrodnia rozpoczęła się od sprzeczki o papierosy. Ojciec miał być agresywny, wyzywał swojego syna. Ten nie wytrzymał – uderzył go w głowę i dusił poduszką. 54-latek zmarł.
Mariusz W. raczej nie planował takiego obrotu spraw – spanikowany zadzwonił do przyjaciela informując o swoim czynie. Powiedział, że szybko skremuje ciało ojca. Jednak jego przyjaciel nie zamierzał puścić tego mimo uszu, ani przyłożyć ręki do tego planu– nagrał rozmowę i skontaktował się z ciotką Mariusza W., siostrą zamordowanego.
To ona zgłosiła sprawę na policję. Stróże prawa przybyli na miejsce w ostatniej chwili i zatrzymali przygotowaną już kremację. Tym samym uratowali najważniejszy dowód w tej tajemniczej sprawie – zwłoki.
Sprawa jest niejasna z kilku powodów – przede wszystkim jak to możliwe, że Mariusz W. uzyskał akt zgonu, w którym lekarz stwierdził śmierć z przyczyn naturalnych?
Lekarz przybył do mieszkania, obejrzał zwłoki, po czym wystawił kartę zgonu. Wynika z niej, że przyczyna zgonu jest nieznana, natomiast brak w tym przypadku działania osób trzecich – powiedziała stacji TVN24 prokurator Katarzyna Rusinek.
Na niekorzyść mężczyzny świadczy też fakt, że kremacja miała się odbyć w niespełna 24 godziny po śmierci. Teraz prokuratura sprawdzi, czy tak szybki termin nie był próbą zatarcia śladów. Mariusz W. został już aresztowany, a za morderstwo grozić mu może nawet dożywocie.
wprost.pl/foto: screenshot/ youtube