Lot MH370 stał się jedną z największych tajemnic ostatnich lat. Samolot zniknął z radarów w marcu 2014 roku i do dzisiaj nie wiadomo, co się z nim stało. Wprawdzie z Oceanu Indyjskiego wyłowiono kilka części, które najpewniej pochodzą z wraku Boeinga, to jednak właśnie pojawiła się nowa, sensacyjna teoria o zaginionym samolocie.
Ian Wilson, maniak technologiczny postanowił dowiedzieć się więcej o samolocie i jego 227 pasażerów i 12 członków załogi. Zdaniem mężczyzny nie należy go szukać nad Oceanem Indyjskim tylko… w dżungli w Kambodży!
Siedziałem na Google Earth po kilka godzin z rzędu. Jeśli by to zsumować, spędziłem naprawdę dużo czasu, szukając miejsca, gdzie samolot mógł spaść. I teraz już je znalazłem
– mówi domorosły poszukiwacz.
Oficjalne poszukiwania, na które wydano ponad sto milionów dolarów zakończyły się w 2017 roku, w zasadzie bez rezultatu. Wprawdzie odnaleziono kilka fragmentów konstrukcji, które zidentyfikowano jako pochodzące z Boeinga lotu MH370, to jednak nie ustalono miejsca domniemanej katastrofy.
Teoria Wilsona jest ciekawa, ale raczej pozbawiona sensu. Radary, które jako ostatnie śledziły lot samolotu zarejestrowały, że kierował się on na południe ku Antarktydzie.
Znalezione przez ekipy części także zdają się potwierdzać, że samolot spadł gdzieś nad Oceanem Indyjskim. A miejsce wskazywane przez Wilsona? Cóż, obawiamy się, że mógł on się po prostu natknąć na… samolot przelatujący nad dżunglą, który uchwyciła kamera satelity!
o2.pl/ foto: wikipedia