Maszyna An-148 Saratowskich Linii Lotniczych runęła wczoraj tuż po starcie z lotniska Domodiedowo pod Moskwą. Na jej pokładzie było 71 osób, wszystkie zginęły. Od samego początku pojawiały się relacje świadków o eksplozjach i ogniu wydobywającym się z samolotu. Po oględzinach eksperci znają już wstępną przyczynę tragedii.
Wszystko wskazuje na to, że za katastrofę odpowiada awaria jednego z dwóch silników maszyny. Miał się on zapalić, a następnie eksplodować. Świadkowie widzieli jak maszyna gwałtownie opada i wznosi się – tak jakby piloci walczyli o utrzymanie samolotu w powietrzu.
Wszystko wskazuje na to, że usiłowali dokonać awaryjnego lądowania. Niestety, An-148 rozbił się tuż po eksplozji płonącego silnika. Miejsce katastrofy przeszukuje kilkuset strażaków i policjantów. Monitoruje je też dziesięć specjalistycznych dronów. Służby ogłosiły, że akcja poszukiwawczo-ratownicza przechodzi w fazę poszukiwawczą. Oznacza to, że wszystkich pasażerów i członków załogi uznano za zmarłych.
Ratownicy na miejscu upadku rosyjskiego #samolot An-148https://t.co/7Z1CkLnEs8#Sputnik #Katastrofa #Rosja pic.twitter.com/EgMzqEw4ip
— Sputnik Polska (@sputnik_polska) 11 lutego 2018
W obwodzie orenburskim, skąd pochodzi większość ofiar ogłoszono żałobę. Kondolencje spływają też od przywódców wielu państw. Na dokładne przyczyny wypadku będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. To już druga katastrofa samolotu An-148. Jest to ukraińska konstrukcja, która zadebiutowała zaledwie 9 lat temu. Wyprodukowano jedynie 24 egzemplarze.
interia.pl