39-letni Mariusz B. został oskarżony o zamordowanie księdza, tancerza, męża kochanki i córki małżeństwa. Dziś Sąd Okręgowy w Warszawie wydał ponowny wyrok w sprawie. Historia sięga aż 2006 roku.
Wszystko zaczęło się od niewinnej znajomości. Małżeństwo Zbigniew i Małgorzata D. poznali Mariusza B. w kościele. Chłopak pochodził z rozbitej rodziny. Małżeństwo postanowiło się nim zaopiekować. Według sądu stworzyli „swoisty trójkąt”.
Mariusz B. rozkochał w sobie kobietę na tyle, że dla niego opuściła rodzinę. Jednak jemu było mało. Porwał jej męża i zmusił do podpisania polisy ubezpieczeniowej na 2 miliony złotych. Kilka dni później w lesie pod Pułtuskiem miał zabić męża i jego 18-letnią córkę Aleksandrę. Ich ciał nie odnaleziono.
Rok później doszło do kolejnego morderstwa. Ofiarą padł tancerz, do którego na zajęcia uczęszczała kochanka mordercy. Mężczyzna miał podrywać Małgorzatę D., dlatego zasłużył na śmierć. Na nim również Mariusz B. chciał zarobić. Przed zabiciem próbował wyłudzić od Henryka S. PIN do karty bankomatowej.
Ostatnią ofiarą miał być ksiądz. Podobno pochodzący z patologicznej rodziny Mariusz B, był przez niego molestowany. W młodości znajdował się pod opieka jednak z parafii.
W 2014 roku Mariusz B. usłyszał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Nie odkryto ciał, dlatego proces miał charakter poszlakowy. Kochanka mordercy, matka i żona dwóch ofiar cały czas dawała mu alibi. Sąd podkreślił, że mężczyzna jest ponadprzeciętnie inteligentny. Ze względu na naruszenie prawa do obrony wyrok został uchylony.
Całą sprawę zaczęto prowadzić od podstaw w styczniu 2016 roku. Dziś udało się ją zakończyć. Warszawski sąd wymierzył Mariuszowi B. karę dożywocia za zabójstwo czterech osób. Skazany będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie po 40 latach. Jego pomocnik, który miał między innymi zacierać ślady zbrodni usłyszał wyrok 9 lat pozbawienia wolności.
kd, źródło: fakt, PAP