Dlaczego Polacy przechodzą koronawirusa lżej niż zachód Europy? Ekspert odpowiada

Ostatnie dni musiały wzbudzić słuszne zaniepokojenie wśród Polaków, kiedy to z kopalń na Śląsku dochodziły informacje o setkach nowych zakażeń. Mijający tydzień i poprzedni weekend były pod tym względem rekordowe. Ale same suche liczby to w tej sytuacji nie wszystko, bowiem przygniatająca większość z nowych przypadków to osoby bezobjawowe. Dodatkowo cały czas spada liczba osób hospitalizowanych z powodu COVID-19. Dlaczego w Polsce epidemia wygląda zupełnie inaczej niż np. w Hiszpanii czy we Włoszech? 

Na to pytanie, postawione przez „Fakt” starał się odpowiedzieć dr Paweł Grzesiowski, specjalista ds. profilaktyki zakażeń. Przyznał, że bardzo trudno określić na jakim etapie jest epidemia w Polsce, ale nie ulega wątpliwości, że wygląda zupełnie inaczej na Zachodzie Europy.

 

ZOBACZ TEŻ:  Raciąż: tragiczny finał chorej miłości. Zastrzelił ją, bo nie chciał, żeby…

 

Zdaniem Grzesiowskiego zniesienie obostrzeń nie ma związku ze wzrostem ilości zakażeń, bowiem większość z nich pochodzi z kopalń, a te pracowały cały czas. Jego większe zaniepokojenie wywołuje zezwolenie na organizację imprez do 150 osób, podczas których na pewno nie będą zachowane odległości, dystans społeczny, a dodatkowo nie będzie maseczek.

 

Grzesiowski zwraca uwagę, że mamy w Polsce dwa rodzaje COVID-19 – lekki, bezobjawowy dotykający ludzi młodych i dzieci, oraz cięższy w przebiegu, obejmujący ludzi starszych. I to jest w tym momencie najważniejsze.

 

 Fakt, że mamy ponad 500 nowych zakażeń dziennie nic nie znaczy, jeżeli nikt z tych 500 osób nie trafił do szpitala lub nie zmarł. To jest zjawisko epidemiologiczne, a nie medyczne, bo te osoby po 3-4 tygodniach powrócą do normalnego życia. Ale jeżeli z grupy 500 osób większość trafia do szpitala w ciężkim stanie, to jest katastrofa dla zdrowia publicznego.

– tłumaczył Grzesiowski na łamach portalu fakt24.pl

 

Zdaniem specjalisty różnica w przebiegu epidemii – a więc brak masowych, ciężkich zachorowań, wymagających hospitalizacji i paraliżujących możliwości służby zdrowia – może wynikać z wyższej odporności Polaków, czy szerzej mieszkańców Europy Wschodniej i Południowej.

 

Doktor zwrócił też uwagę na różnice społeczne, np. mniejsze nasycenie Domami Opieki dla seniorów, które to na Zachodzie były często centrami epidemii i to w nich właśnie masowo umierali pacjenci.

 

Odżywiamy się mniej przetworzoną żywnością, jesteśmy poddani większej presji środowiskowej, jeśli chodzi o skażenia różnego rodzaju. Przez te wszystkie zanieczyszczenia możemy być bardziej odporni, ponieważ organizm broniąc się przed różnymi zagrożeniami wytwarza silniejszą odporność.

 

Zdaniem doktora Grzesiowskiego istnieje możliwość powrotu do części obostrzeń, gdyby sytuacja się pogorszyła, ale jego zdaniem nie grozi nam już masowy lockdown, ponieważ zbyt dobrze poznaliśmy już nowego wroga, by niezbędne było zamykanie całej gospodarki.

Komentarze