O wielkim szczęściu może mówić 30-letnia kobieta z Australii. Mieszkanka Sydney trafiła do szpitala, po tym gdy zdiagnozowano u niej znaczne powiększenie węzłów chłonnych. Wykryto na nich również drobne guzki. Lekarze zajmujący się pacjentką spodziewali się najgorszego i podejrzewali, że kobieta zgłosiła się do szpitala za późno. Wszyscy przewidywali zaawansowany nowotwór.
Zbytnia pewność siebie lekarzy wynikła z ich wiedzy i doświadczenia, ponieważ jak wyjaśnił doktor Christan Bryant, aż 99 na 100 podobnych przypadków okazuje się zmianami nowotworowymi. Tym razem „przypadek” był naprawdę wyjątkowy! Podczas zabiegu usuwania rzekomo zaatakowanych węzłów chłonnych z pachy pacjentki lekarze przeżyli niemały szok. Okazało się, że są wypełnione ciemnym pigmentem i to wcale nie nowotwór!
Dzięki wnikliwej analizie wycinka dowiedziono, że za stan jej zdrowia odpowiadał tatuaż! Układ odpornościowy 30-letniej kobiety, gromadził czarny pigment w węźle chłonnym przez 15 lat, czyli od momentu, w którym wykonała tatuaż. To właśnie on okazał się przyczyną problemów Australijki. Na szczęście dzięki przeprowadzonemu zabiegowi pacjentka czuje się zdecydowanie lepiej. Podobnych przypadków jest zapewne więcej, jednak jak podkreślają lekarze to pierwszy z jakim mieli do czynienia.
źródła: dailymail.co.uk, foto youtube.com