Jak unijne dotacje stają się narzędziem szantażu

Dotacje unijne mogą być narzędziem szantażu, bo to instrument, za pomocą którego Bruksela prowadzi swoją politykę – często sprzeczną z interesem państwa „beneficjenta”.

– Nie tylko nie sądzę, ale wiem, bo tak dokładnie jest – odpowiada eurodeputowany KNP Stanisław Żółtek na pytanie, czy nie sądzi, że cały system dotacji unijnych jest narzędziem szantażu Unii Europejskiej wobec krajów, które je biorą. – Nawet konstruowaniu dotacji taka idea przyświecała (…). To jest taki rodzaj przekupstwa plus szantażu – „bo jak nie to wam odejmiemy”. Pod tym względem to jest oczywiste – dodaje Żółtek. – Na pewno unijne dotacje mogą być narzędziem szantażu. Jest to jeden z istotnych celów ukrytych – twierdzi dr Rafał Wójcikowski, poseł klubu Kukiz’15. – Do tej pory nie spotkałem się z sytuacją, by unijne dotacje były wykorzystywane jako narzędzie nacisku na poszczególne państwa członkowskie. Nie da się jednak wykluczyć, że taka praktyka występuje w zakulisowych rozmowach – mówi Adam Kondrakiewicz, wiceprezes Fundacji Progresywnej, który zajmował się pozyskiwaniem unijnych dotacji.

Utrata suwerenności

Dotacje ograniczają suwerenność państwa biorącego pieniądze. – Niezwykle ograniczają. Oczywiście dotacje dodatkowo wpływają na masy ludzi, to jest też przekupstwo pewnych grup głosujących. Ci, co dostają, zwłaszcza, jak widzą, że inni nie dostają, to są zadowoleni. Wystarczy dużą część takich ludzi stworzyć i mamy zabezpieczone na przyszłość i byt, i struktury, i rządzenie – uważa europoseł Żółtek. – Nie da się wykluczyć, że w przyszłości unijne dotacje staną się narzędziem wymuszenia jakiejś decyzji na jednym z państw członkowskich, jak najbardziej istnieją ku temu ramy organizacyjno-prawne UE. W tej chwili głośno się mówi, że Polsce może grozić odebranie dotacji rolnych, jeśli nie zmienimy przepisów dotyczących nabywania gruntów rolnych – mówi Kondrakiewicz.

Takie sytuacje miały miejsce w przeszłości i mają miejsce teraz. W 2012 roku Komisja Europejska zażądała od Węgier cofnięcia niektórych przepisów, grożąc sprawą przed Trybunałem Sprawiedliwości UE, co mogło zakończyć się m.in. zawieszeniem wypłacania pieniędzy z funduszy europejskich. Nie musi dojść do wstrzymania dotacji, żeby szantaż działał. Wystarczy sam fakt, że może do tego dojść i kraj członkowski dostosowuje się do żądań Brukseli. – Wiemy, jak szantażowali Orbana czy teraz Polskę. Państwa, rządy wiedzą, że tak jest, więc nie potrzeba egzekwować tego, bo [wystarczy], że wiedzą, że może to być wyegzekwowane. W przypadku Węgier szantaż nastąpił, w przypadku Polski szantaż następuje. [Ostatecznie nie cofnięto dotacji, bo] Węgry ugięły się – przypomina Żółtek. Teraz rządowi Wiktora Orbana Bruksela grozi wstrzymaniem dotacji, jeśli do końca roku władze w Budapeszcie nie przywrócą konkurencyjności i transparentności w służbie zdrowia i zamówieniach publicznych. Można się domyślić, że chodzi o dostęp do tego rynku dla zachodnich firm.

We wrześniu 2015 roku Werner Faymann, socjaldemokratyczny kanclerz Austrii, domagał się wstrzymania dotacji dla państw członkowskich, które nie chcą przyjmować imigrantów. – Przeciwnicy kwot nie powinni się czuć zbyt pewnie. (…) powinniśmy się zastanowić nad sankcjami, obniżając na przykład środki z funduszy strukturalnych, z których korzystają przede wszystkim kraje wschodnioeuropejskie – powiedział Faymann. Już w lutym br. Hans-Peter Doskozil, austriacki minister obrony, oskarżył Czechy, Słowację i Węgry o brak solidarności z pozostałymi państwami UE i opowiedział się za zablokowaniem tym krajom dotacji unijnych. Także Thomas de Maiziere, minister spraw wewnętrznych Niemiec, straszył ograniczeniem funduszy unijnych dla państw, które przeciwstawiają się przymusowemu rozdzielaniu migrantów. Niemiec stwierdził, że uważa za słuszny pomysł Jean-Claude’a Junckera, przewodniczącego Komisji Europejskiej, że „powinniśmy mówić o mniejszych pieniądzach z funduszy strukturalnych dla tych krajów”. Również Sigmar Gabriel, wicekanclerz Niemiec i szef SPD, powiedział, że kraje, które w kwestii imigrantów nie podzielają niemieckich wartości, nie mogą liczyć na pomoc finansową Berlina. Z kolei w lutym br. Matteo Renzi, lewicowy premier Włoch, stwierdził, że jeśli kraje Europy Środkowej nadal będą niechętne współpracy w kwestii imigrantów, to muszą liczyć się z ograniczeniem środków z funduszy unijnych.

Potrzeba polityki realnej

Szantaż może dotyczyć całej gamy spraw. Niedawno mówiło się, że Polsce grozi odebranie dotacji, jeśli nie zostanie na czas wdrożona niekorzystna dla polskich firm zajmujących się gospodarką odpadami unijna dyrektywa dotycząca zamówień publicznych. – Polityka lobbingowa. Jeżeli Niemcy mają interes w tym, żeby rozwijać określone gałęzie gospodarki czy żeby preferować określony typ polityki pieniężnej, szybkie interesy polityczne, politykę obronną jako duży rozgrywający i chcą wpłynąć na decyzje mniejszego, to jeśli Polska będzie stała przy innym stanowisku, to będą mogli sporadycznie używać tego typu argumentów [utrata dotacji] – mówi dr Wójcikowski. – I to dotyczy nie tylko Polski, ale też szeregu innych państw. Na przykład Słowenia, która siedzi w kieszeni u Niemców będzie nam tłumaczyć, że najlepszą decyzją jest Unia Europejska jako federacja – dodaje.

Nacisk może też dotyczyć spraw ideologicznych. Kiedy rząd PiS na początku tego roku likwidował Biuro Pełnomocnika ds. Równego Traktowania, opozycja zawyła, że to złamanie unijnych standardów, za co mogą grozić sankcje. – Zbytnie odchylenie się od tej politycznej poprawności może być pretekstem stosowania narzędzi, które będą dyscyplinować, żebyśmy szli w kierunku tego, co oni sobie w głównym nurcie nakreślą. Obcinanie dotacji czy też innych subwencji, czyli de facto zakręcanie kurka, może być jednym z takich narzędzi. Tak samo jak odpowiednia kara finansowa – uważa poseł Wójcikowski.

Rozdawnictwo unijnych dotacji to narzędzie donatora w polityce międzynarodowej na zasadzie: podporządkujesz się – dostaniesz kasę, nie będziesz słuchał – zakręcimy kran. – Jeżeli Polska nie będzie się wywiązywać w sposób wzorowy ze swoich zobowiązań, to te pieniądze mogą rzeczywiście do nas nie przyjść – ostrzega Róża Thun, europosłanka PO. – Zawsze możemy wstrzymać wypłaty kilku miliardów euro z unijnych funduszy. Juncker jest człowiekiem Merkel. Jeżeli ona mu da odpowiedni sygnał, to tak będzie – stwierdził anonimowo urzędnik Komisji Europejskiej. „Unia ma narzędzia nacisku, które wykorzystuje wobec państw słabszych, zależnych od jej finansowania. Czasami wystarczy nacisk na elity władzy, czasami publiczna krytyka czy medialne nagłośnienie” – pisze Andrzej Szczęśniak w „Nowej Debacie”.

Czy UE zażąda od Polski przyjęcia 150 tysięcy imigrantów pod groźbą utraty dotacji? To samo może dotyczyć sporu o Trybunał Konstytucyjny. Olbrzymim problemem byłaby też sytuacja, gdyby Polska chciała opuścić UE, a Bruksela zażądałaby zwrotu wszelkich otrzymanych funduszy. – Najlepszym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z dotacji, ale przez wszystkich, bo jeżeli dwa państwa ze sobą konkurują i jedno ma dotacje, a drugie nie, to niekoniecznie. To trzeba wyważyć korzyści i straty. Ile korzyści przynoszą dotacje, a ile strat daje uleganie polityce, której trzeba ulegać, żeby dotacji nie stracić? Każda sytuacja jest inna i od tego jest polityka realna, pragmatyczna, którą rząd się powinien kierować – uważa poseł Wójcikowski. Jednak naciski mogą też powodować koszty niewymierne albo trudno policzalne.

Komentarze