Ilość wykroczeń, które popełnił polski kierowca zatrzymany przez czeską policje niedaleko Ostrawy budzi podziw. Może nie jest to najlepsze słowo w tej sytuacji, ale faktycznie facet wykazał się niesamowitym sprytem, pomysłowością i głupotą zarazem. Ale zacznijmy od początku.
Czesi zatrzymali ten nietypowy transport na… autostradzie. Sam fakt połączenia osobowego BMW z małą przyczepą-lawetą i znacznie wystającym poza jej obrys dostawczakiem musi budzić zdziwienie. Ale do tego należy jeszcze dodać, że laweta nie dość, że za mała, to była przeciążona o ponad tonę!
Jakby tego było mało kierowca nie miał przy sobie absolutnie żadnych dokumentów. Ani pozwoleń na takich transport, ani nawet prawa jazdy! Choć nie do końca. Prawo jazdy było, ale… tylko na zdjęciach w jego telefonie komórkowym. To jednak czeskim policjantom nie wystarczyło.
Ewidentnie Polak nie przypadł im do gustu, bo postanowili dokładniej skontrolować jego wóz i uznali, że szyby w jego BMW są za mocno przyciemnione – za to dostał kolejny mandat.
Łącznie musi zapłacić 50 tysięcy koron – czyli równowartość około 8 tysięcy złotych na poczet grzywny. To jednak nie koniec – sprawa trafi do sądu, toteż nieodpowiedzialny kierowca musi spodziewać się dalszych problemów.
Poza tym obciążono go kosztami ściągnięcia odpowiedniej wielkości holownika, który odwiózł uszkodzonego dostawczaka do Polski. To był naprawdę czarny dzień dla tego gościa – ale czy niezasłużenie?