Filmowiec opowiedział, co dzieje się na Mount Everest: „Śmierć. Masakra. Chaos. Nigdy więcej tam nie wrócę”

Tej wiosny Mount Everest jest wyjątkowo „głośny” w mediach, ponieważ doszło na nim już do 11 wypadków śmiertelnych. Wyjątkowo dobra pogoda i wyjątkowo duża ilość chętnych do zdobycia szczytu sprawiły, że sytuacja na największej górze świata trochę wymknęła się spod kontroli.

Elia Saikaly to kanadyjski himalaista i filmowiec, który już cztery razy zdobył Everest. Jednak jak twierdzi tym razem była to jego ostatnia próba. To co zobaczył wstrząsnęło nim do głębi. Swoimi odczuciami podzielił się na portalu Facebook.

 

ZOBACZ TEŻ: Trupy poprzedników jak drogowskazy. Ośmiotysięczniki to prawdziwe CMENTARZYSKA – ciała muszą tam zostać na zawsze

 

Saikaly towarzyszył czterem arabskim kobietom, które w dniach 22-23 maja bezpiecznie weszły i zeszły z Góry Gór. To właśnie w tych dniach na linach poręczowych w tzw. „strefie śmierci”, czyli powyżej 8000 m. n.p.m. oczekiwało w kolejkach nawet 320 wspinaczy!

Kiedy wyruszyliśmy około 21:30, po około 20 minutach zaniepokoił nas widok dwóch Szerpów, którzy znosili ciało zmarłego wspinacza. W ciągu około 45 minut widzieliśmy sprowadzanego w dół indyjskiego himalaistę, który cały się trząsł, wrzeszczał i miał oznaki ostrej choroby górskiej

 

– opowiada filmowiec. Jednak najbardziej wstrząsające było dla niego i jego grupy miejsce, w którym wszyscy wspinacze dosłownie depczą trupa pewnego pechowego himalaisty, którego nikt nie ma siły ani ochoty znieść ze szlaku:

Czytaj dalej na kolejnej stronie!

Komentarze