Kim Dzong Un jest jednym z najostrzejszych tyranów w Historii. W Korei Północnej wszyscy się go boją, lecz niektórzy podejmują ryzyko i kradną. Tak było z pracownikiem jednego z rządowych ośrodków w Pjongjangu. Dopuścił się przestępstwa, za które w socjalistycznym azjatyckim państwie grozi kara śmierci.
Mimo iż egzekucja odbyła się w grudniu zeszłego roku, to dopiero teraz usłyszała o tym opinia publiczna. Chodzi o człowieka, który zarządzał pensjonatem Paekhwawon. Podczas wrześniowej wizyty zamieszkiwała w nim para prezydencka. Dyktator zdecydował, że ośrodkowi potrzebny jest remont. Gdy dowiedział się o kwocie, za jaką zrobiono renowację, strasznie się wściekł. Postanowił przeprowadzić dokładną kontrolę kosztów. Na jaw wyszło wtedy oszustwo pracownika. Doniesienia z Korei Północnej mówią o tym, że w jego domu znaleziono… 3 miliony dolarów. To przelało szalę goryczy i mężczyznę ostatecznie stracono.
Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby u nas obowiązywała kara śmierci… Co prawda, rankingi mówią, że w Polsce spadł wskaźnik korupcji, aczkolwiek… Czy rankingom trzeba zawsze wierzyć?
źródło: o2.pl
fot. youtube.com